fot. Piotr Kaczmarek fot. Piotr Kaczmarek

Cóż to był za mecz! W drugiej kolejce EuroCup Women koszykarki InvestInTheWest Enea Gorzów pierwszy raz na własnej hali zmierzyły się z reprezentantkami hiszpańskiego zespołu Spar Girona. Po niezwykle zaciętym boju na miarę Pucharu Europy, nasze zawodniczki minimalnie uległy rywalkom z Girony 75:77.

 

Mecz rozpoczęły hiszpanki wygranym rzutem sędziowskim, lecz to koszykarki naszego zespołu otworzyły wynik spotkania, za pomocą celnego rzutu spod kosza Eleny Tsineke. Zawodniczki Girony pierwsze punkty zdobyły dopiero w czwartej minucie meczu. Po faulu Wentzel, Mitchell wykonała dwa rzuty wolne i oba trafiła. W odpowiedzi Chloe Bibby trafiła z dystansu, co wyprowadziło nasze koszykarki na jednopunktowe prowadzenie w meczu. Z kolei faulowanej przez Giedre Labuckiene Stephanie Jones przyznano dwa rzuty osobiste, a trenerka gości poprosiła o pierwszą w meczu przerwę na żądanie. Po wznowieniu gry, Amerykanka trafiła jeden z wolnych, doprowadzając do remisu w spotkaniu. Po faulu Pszczolarskiej, poprzedzonym stratą Tsineke, hiszpanki oddały celny rzut za dwa i ich przewaga wzrosła do 4 punktów. Pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 12:16.

 

Drugą kwartę otworzyły reprezentantki klubu z Girony, zdobywając dwa punkty. W odwecie dwa punkty zgarnęła Pszczolarska, przy czym była faulowana. Dodatkowego rzutu osobistego nie trafiła. Kolejną trójką popisała się nasza Australijka, Chloe Bibby i strata naszego zespołu znów zmalała do jednego punktu. Po popełnionym przez Lopez błędzie kroków piłka trafiła w nasze posiadanie, co wykorzystaliśmy podejmując próbę ataku na kosz, przy którym sfaulowano Stephanie Jones. Amerykanka trafiła oba rzuty, a my powróciliśmy na jednopunktowe prowadzenie w spotkaniu. Po serii 11 punktów zdobytych przez nasze koszykarki trenerka Rovira sięgnęła po drugi timeout. Hiszpanki grały na dość niskiej skuteczności — trochę za sprawą świetnej obrony naszego zespołu, a trochę za sprawą pecha. Po drugim faulu Pszczolarskiej, piłka trafiła w posiadanie gości, co przekuły w zdobycz dwupunktową. W następnej akcji defensywnej faul popełniła Bibby, co poskutkowało dwoma rzutami osobistymi dla Tolo. Hiszpanka trafiła jeden z nich, a po zbiórce Peny, przy piłce pozostały zawodniczki Girony. Gdy odzyskaliśmy piłkę, trzy punkty zdobyła Ola Pszczolarska. Oba zespoły walczyły oko za oko, akcja za akcję. Po rzucie Wentzel nasz zespół wyszedł na najwyższe dotychczas, siedmiopunktowe prowadzenie. Drugi segment meczu zakończył się wynikiem 22:11, co dawało nam siedmiopunktowe prowadzenie w meczu - 34:27.

 

Drugą połowę zaczęłyśmy od dwóch punktów naszej kapitan, Anny Jakubiuk. Po faulu Canelli, przed szansą na dwa punkty z linii osobistych stanęła właśnie pani kapitan. Wykorzystała ją śpiewająco. Gdy przewaga zespołu spadła do pięciu punktów, o przerwę poprosił trener Maciejewski. W pewnym momencie hiszpanki dogoniły nas na trzy punkty. Wtedy jednak Chloe Bibby poratowała nas kolejną ze swoich świetnych trójek. Przy wejściu pod kosz Eleny Tsineke, sfaulowała ją Labuckiene, co poskutkowało dodatkowym rzutem osobistym. Nie trafiła, lecz Chloe Bibby zebrała piłkę i zdobyła dwa punkty. Wówczas objęliśmy dziesięciopunktowe prowadzenie. Niedługo potem Tsineke zaliczyła kolejną akcję 2+1, tym razem trafiając rzut osobisty, czym złamała granicę 50 punktów dla naszego zespołu. Rozbudzone już apetyty kibiców rozjuszyła jeszcze bardziej Bibby, ponownie oddając rzut z dystansu. Australijka jest naprawdę świetnym graczem i dostarcza punkty na wagę zwycięstwa. Faulu na Labuckiene dopuściła się Bibby, co poskutkowało dwoma celnymi rzutami dla reprezentantek Girony. Po stracie Śmiałek i udanym rzucie Tolo, o drugą przerwę poprosił trener naszego zespołu. Po powrocie do gry na nieco ponad minutę, dwa punkty zdobyła Jones, zbierając po zablokowanej próbie Pszczolarskiej. Gironki również zdobyły dwa punkty spod kosza, a następnie, idealnie z syreną kończącą kwartę, trzy punkty zdobyła Canella. Trzecią kwartę zakończyliśmy wynikiem 21:26, a sytuacja w meczu znów robiła się skomplikowana. Nasza przewaga diametralnie stopniała i wynosiła już jedynie dwa punkty.

 

 

Warty odnotowania jest fakt, że w trzeciej kwarcie na boisku pojawiła się Ewelina Śmiałek. Dla młodych zawodniczek każda minuta na boisku jest niezwykle cenna, zwłaszcza jeśli mowa o meczach na szczeblu EuroCup Women.

 

Ostatnie dziesięć minut meczu rozpoczęło się dla nas dość korzystnie, a mianowicie kolejnymi dwoma rzutami wolnymi. Tym razem wykonywała je Elena Tsineke. Greczynka mimo presji na barkach zdołała trafić oba. Po chwili zebrała ona po nieudanym rzucie Bibby, dzięki czemu Jones mogła oddać rzut za dwa i powiększyć przewagę naszego zespołu. W tym momencie meczu każdy punkt był na wagę złota. Następna akcja ofensywna naszego zespołu i role się odwracają: Jones asystuje Tsineke, która trafia z dystansu. Hiszpanki także nie próżnowały, szły akcja w akcję za nami, nie chcąc pozwolić sobie na wyrwanie z rąk szans na zwycięstwo. Nim się obejrzeliśmy, znów doszły nas na dwa punkty. Duża w tym zasługa rzutów osobistych, bowiem nasze koszykarki bynajmniej nie wystrzegały się fauli, zresztą — z wzajemnością. Gra była ostra i zacięta. Na cztery i pół minuty do końca, na tablicy wyników widniał remis po 66. Po trzeci i ostatni timeout sięgnął trener Maciejewski. Zawodniczki były wykończone, najlepsi gracze spędzali na boisku już ponad pół godziny, lecz nikt nie zamierzał poddawać się bez walki. Przy próbie ataku na kosz, sfaulowano Chloe Bibby, która ani na moment nie zeszła z boiska. Przy głośnym dopingu niemal całej hali, udało jej się trafić jeden rzut, wyprowadzając nas na naprawdę minimalne prowadzenie. Presja dała się we znaki obu zespołom, popełniano błędy i nie trafiano do kosza. Nora Wentzel została sfaulowana w akcji rzutowej, udało jej się jednak zdobyć punkty i czekał ją jeden osobisty. Przedtem jednak o przerwę poprosiła trenerka . Młoda Węgierka trafiła rzut wolny i nasza przewaga wróciła do czterech punktów. W odpowiedzi jednak Mitchell rzuciła za dwa i znów zrobiło się gorąco. Do końca meczu zostały dwie minuty, a różnica w wyniku wynosiła dwa punkty na naszą korzyść. Na szczęście, idealnie w 24 sekundzie akcji, trafny rzut za dwa oddała Tsineke, a kilka sekund później spod kosza trafiła Chloe Bibby. Magarity trafiła za dwa, powiększając dorobek Hiszpanek. Ze względu na przekroczony limit fauli przez gości, na linii osobistych znów ustawiła się Wentzel. Trafiła jeden i na minutę do końca, mieliśmy pięć punktów przewagi, co było dość bezpiecznym wynikiem. Jednakże Mitchell trafiła za trzy, przy czym została sfaulowana przez Tsineke, więc przyznano jej dodatkowy rzut wolny. Emocje na hali naprawdę sięgały zenitu. Większość kibiców już stała, dopingując nasz zespół. Hiszpanka trafiła osobisty, nasza nadwyżka punktowa znów spadła do zaledwie jednego oczka. W ostatniej akcji Gironek, Canella została sfaulowana. Do kosza wpadły oba rzuty i hiszpanki wyszły na jednopunktowe prowadzenie. Przy ostatnim posiadaniu piłki dla naszego zespołu Jones zdaniem sędziów tego spotkania faulowała w ataku Mitchell. Szybkie faule. Z dwóch rzutów osbobistych Morgan Bertsch wpadł jeden. Gorzowianki nie zdołały skontrować. Ostatnia kwarta zakończyła się wynikiem 20:24, a cały mecz minimalnie przegraliśmy - 75:77.



"Postawiliśmy się faworytowi! Szkoda tego meczu, ale wielkie brawa do naszych dziewczyn, bo zagrały doskonałe spotkanie. Hiszpanki wygrały z nami doświadczeniem, szerszym składem i większą fizycznością. Szkoda, bo mogliśmy zamknąć ten mecz, ale naszym młodym graczom zadrżała ręka. Ten szalony rzut Mitchell napędził rywala. Trochę niepotrzebne nasze faule w końcówce, ale ten mecz pokazał, że w tym zespole jest potencjał i to nas cieszy" - powiedział trener Dariusz Maciejewski.

 

InvestInTheWest Enea Gorzów — Spar Girona 75:77 (12:16, 22:11, 21:26, 20:24)

 

InvestInTheWest Enea Gorzów: Bibby 25 (7b), Tsineke 22 (6zb, 5as), Jones 11 (12zb), Wentzel 8, Pszczolarska 5, Jakubiuk 4, Śmiałek 0

 

Spar Girona: Magarity 25 (17zb), Tolo 15, Mitchell 14, Canella 9, Labuckiene 7, Bertsch 5, Pena 2, Lopez 0

Designed with by jakubskowronski.com